poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 2 ~Plusy uczęszczania do szkoły~

Czasami życie sypie niespodziankami. Jedna za drugą, idą po kolei, jakby chciały zmienić wszystko, co się do tej pory zdarzyło, zupełnie odwrócić dotychczasową rzeczywistość. Raz są szczęśliwe, innym razem nieprzyjemne, często strasznie dołujące. A co ma powiedzieć Violetta, która otwiera nowy etap, idzie w nieznane niczym podróżnik z niesprawnym kompasem? Nie wie, w co się pakuje. I chyba nie chce mieć świadomości, jakie skutki przyniesie to wszystko.
Castillo patrzyła w czarne jak węgiel oczy chłopaka z lekkim zainteresowaniem. Miał przyjemne rysy twarzy, nie można było odmówić mu urody, którą zdecydowanie posiadał. Ciemne, lekko kręcone włosy sterczały do góry, a co ciekawe nie było na nich śladu żadnych kosmetyków utrwalających. Zero lakieru czy żelu, jakby same układały się w taki sposób.
- Ej, dobrze się czujesz? - zapytał ponownie pstrykając palcami kilka centymetrów przed jej twarzą.
- Jest okej - dziewczyna ocknęła się z bliżej nieokreślonego transu i wreszcie bez irytującego oszołomienia mogła z nim rozmawiać. Wydawał się miły, ale pozory lubią mylić.
- Nie przejmuj się Camillą, to totalna szajbuska. Uwielbia gnębić ludzi, bo nikt jej tutaj nie akceptuje - wytłumaczył jednocześnie zapoznając nastolatkę z postacią rudowłosej. Ale czy chciała to słyszeć, to już zupełnie inna sprawa.
- Spokojnie, nawet przez chwilę nie wzięłam jej słów do siebie. Takich ludzi zazwyczaj się olewa - powiedziała nieznacznie unosząc brwi. W oczach jej towarzysza dało się dojrzeć cień uznania, co sprawiało dość sporą przyjemność, satysfakcję.
Temat szybko został zmieniony.
- Na egzaminy? - odparł z uśmiechem wskazując formularz w dłoni szatynki. Jego oczy rozbłysły tysiącami iskierek dając oszałamiający efekt. Violetta stwierdziła, że żaden poznany dotąd chłopak choć w kilku procentach nie dorównywał temu wyglądem. Brunet był naprawdę bardzo przystojny.
- Pewnie i tak się nie dostanę, ale warto spróbować - oznajmiła odwzajemniając jego uśmiech. Sama nie wiedziała czemu ciągnie tą rozmowę, ale nie umiała tak po prostu odejść i go zostawić. Czuła coś, czego nigdy dotąd nie doświadczyła. Przywiązanie jak i chęć poznania kogoś bliżej, zaprzyjaźnienia się z tą osobą.
- Daj spokój, sama zobaczysz, że to nie takie trudne. Jeśli zapomnisz o wadze występu, pójdzie Ci tysiąc razy lepiej - chłopak powiedział to z niesłychaną lekkością, jakby zdawał egzamin kilkanaście razy. Castillo zakodowała sobie w pamięci tę radę. - Diego - wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Violetta - odpowiedziała automatycznie delikatnie ściskając ciepłą rękę siedemnastolatka.
- Masz może ochotę na spacer? Niedaleko jest park, całkiem przyjemny - zaproponował unosząc ramię w kierunku drzwi. Hiszpanka wiedziała, że nie powinna się godzić, ale nie umiała mu odmówić. Miał w sobie coś magicznego, jakiś magnes, który bardzo mocno przyciągał.
- Z wielką chęcią - powiedziała odgarniając zaplątany kosmyk jasnych włosów z twarzy.
Diego powoli wyjął z jej dłoni wypełniony formularz, po czym szybkim krokiem przemieścił się do urny i z uśmiechem skierowanym w jej stronę wrzucił go do środka. Violetta zadrżała, kiedy kartka zniknęła jej z oczu, ale już nie było odwrotu. Jutro zacznie się prawdziwe piekło na ziemi. Pewnie wyjdzie z tego budynku jako strzępek nerwów, wycieńczona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jednak kiedy brunet wrócił i wskazał jej, by szła przodem, zupełnie zapomniała o wszystkich swoich zmartwieniach. Teraz liczył się on, co było bardzo dziwnym doświadczeniem. Nigdy nie odczuwała czegoś podobnego w towarzystwie drugiej osoby. Chyba właśnie zaczynała zauważać atuty uczęszczania do szkoły.
- Więc jesteś siostrą Federico? - spytał narzucając powolne tempo, typowe dla spacerów.
- O siedemnaście miesięcy młodszą - potwierdziła patrząc na niego z ukosa. Casal uśmiechnął się pod nosem. Dziewczyna go intrygowała. Była śliczna, otwarta, miła i co ciekawe, posiadała temperament. Miała własne zdanie, nie podporządkowywała się innym, potrafiła się postawić, odszczeknąć, kiedy ktoś traktuje ją w nieprzyjemny sposób. Nie jak większość. I pokazała to w dzisiejszym starciu.
- Czyli dwa miesiące starszą ode mnie - stwierdził obserwując jej reakcję. Dokładnie zauważył każdy ruch. Najpierw spięte mięśnie, później lekkie wzdrygnięcie symbolizujące zdziwienie.
- Myślałam, że jesteś w jego wieku - oznajmiła bez zastanowienia. Często mówiła to, co przyszło jej do głowy bez uprzedniego przeanalizowania, co nie raz przyniosło jej wiele zmartwień i wyrzutów.
- Jak widać nie - zaśmiał się cicho.
Nastała chwila ciszy. Nie niezręczna, kiedy nikt nie wie, co ma powiedzieć. Zwyczajna. Kilka minut na przemyślenie rozmowy, wybranie pytania, które chcemy zadać w pierwszej kolejności.
- Długo uczysz się w Studio? - tym razem to Castillo postanowiła zaspokoić swoją duszę jedną uzyskaną odpowiedzią.
- Od roku. Wcześniej mieszkałem we Włoszech. Wiesz, moi rodzice są po rozwodzie, nie dogadują się najlepiej. A niedawno mama dała tacie kolejny powód do kłótni - westchnął kopiąc leżący na drodze kamień. Nie lubił o tym mówić, ale chciał, żeby dziewczyna wiedziała o nim coś więcej. Pragnął ją poznać, zaprzyjaźnić się.
- Jaki? – palnęła siedemnastolatka i zaraz się opamiętała. - Jeśli mogę wiedzieć oczywiście.
- Spokojnie, to nic osobistego – ponownie się zaśmiał, a robił to w tak cudowny sposób, że każdy chciałby usłyszeć ten dźwięk ponownie. Nie inaczej było z Violettą. - Ale wiesz, ma już te czterdzieści lat, a drugie dziecko w tym wieku, na dodatek z facetem dwanaście lat młodszym nie budzi zwykle dobrych opinii.
- Chyba rozumiem - mruknęła odrywając od niego wzrok. Jej uwagę przykuło coś innego. Na ławce obok siedziała przytulona do siebie para. Chłopak bawił się włosami dziewczyny, a ona, przytulając się do jego torsu, nuciła pod nosem jakąś melodię. Szatynka zawsze oglądając romanse, czy tym podobne produkcje wyobrażała sobie siebie z drugą połówką właśnie w takiej sytuacji. Ale nie wierzyła, że kiedykolwiek ktoś choć trochę ją pokocha. Nie po tym wszystkim, przez co przeszła.
- W porządku? - Diego zauważył jej zdezorientowanie i położył dłoń na ramieniu siedemnastolatki w celu zwrócenia na siebie uwagi.
- Tak tak, zamyśliłam się. Przepraszam - potrząsnęła głową przywołując na twarz lekko nieszczery uśmiech.
- Nie masz za co - stwierdził Casal wpatrując się w nią. - Chodź, usiądziemy - zaproponował wskazując głową ławkę znajdującą się kilka metrów przed nimi.
- Nie dzisiaj. Muszę już wracać, nie chcę narobić sobie kłopotów - Castillo nagle przeszła ochota na wszelkie kontakty towarzyskie. Zapragnęła wrócić do domu, odpocząć, nabrać sił przez jutrem, bo zdecydowanie będzie ich potrzebowała.
- Okej, widzimy się jutro. Przyjdę życzyć Ci powodzenia - oznajmił Hiszpan unosząc dłoń w geście pożegnania. Posłał jej ostatni uśmiech i Violetta odwróciła się ruszając w przeciwnym kierunku. Miała ochotę się odwrócić, jeszcze raz na niego spojrzeć, pomachać. Ale powstrzymywała to. Przynajmniej tak długo, jak mogła, bo ku swojemu zdziwieniu nie wytrzymała. A kiedy odpuściła i delikatnie zerknęła przez ramię, Diego zniknął. Opanowały ją obawy, że już nigdy się nie spotkają.

 ~♫~

Każdy posiada jakieś marzenie. Jedni potrzebują do szczęścia wypasionego auta, inni biletu na koncert ukochanego zespołu. León miał nietypowe pragnienie. Od zawsze chciał grać w seniorskiej drużynie Realu Madryt, być częścią Królewskiego zespołu, zakładać biały trykot i nosić go z dumą, której doświadczyć mogą jedynie najlepsi. Jak na razie wcisnął się w podstawową jedenastkę juniorskiego składu, jednak gdy skończy osiemnaście lat, wielki czas na boisku z nastolatkami minie i będzie musiał dokonać najtrudniejszego wyboru w swoim życiu. Którą pasję rozwijać… Bowiem Verdas, choć z natury dosyć cichy, kochał także występować na scenie. Kto by pomyślał, tańczący i śpiewający piłkarz. Jak widać wszystko jest możliwe.
Szatyn trzasnął drzwiczkami szatni uprzednio zapinając treningową torbę, po czym jako ostatni wyszedł na zewnątrz. Lubił to miejsce, często zostawał chwilę dłużej, by przemyśleć pewne sprawy. Albo przychodził wcześniej. Zawsze, kiedy siadał na ławce pod herbem madryckiej drużyny uspokajał się, panował nad emocjami, co czasami przychodziło mu z trudem. Bez zastanowienia skierował się w prawo. Znał tę drogę na pamięć, pokonywał ją praktycznie codziennie mimo iż treningi odbywały się ledwo trzy razy w tygodniu. Szedł przez siebie ze spuszczoną głową, szurając butami o chodnik. W tej chwili nic poważnego go nie dręczyło, więc nie miał o czym rozmyślać. Do pewnego momentu.
- León! - na dźwięk swojego imienia automatycznie odwrócił się i zaraz tego pożałował. Ciemnowłosa Włoszka rzuciła mu się na szyję z całej siły przyciskając swoje ciało do jego torsu. Chłopak wywrócił oczami. - Tęskniłam.
- Wiem Fran, pisałaś mi to chyba setki razy - odparł niezbyt przyjaznym tonem. Delikatnie położył dłonie na biodrach brunetki, po czym powoli, acz stanowczo odepchnął ją od siebie. Jeśli miał być szczery, nie przepadał za nią. Tu nie chodziło o charakter Francesci, bardziej o uczucie, jakim go darzyła. Bo on nie umiał tego odwzajemnić.
- Idziesz do Studia? - spytała z dużo mniejszym entuzjazmem. Verdasa ogarnęły wyrzuty sumienia. W jej towarzystwie zawsze musiał doświadczać tego irytującego żalu.
- Nie dzisiaj, jestem wykończony. Ale jutro tak. Trzeba odhaczyć nowe twarze - uśmiechnął się.
- W porządku, to widzimy się jutro - mruknęła zdegustowana, po czym odeszła.
Chwilę później zawahała się i ostatecznie odwróciła w jego stronę, by podnieść swoją dłoń w geście pożegnania. Lekko nią pomachała. León tylko kiwnął głową. Naprawdę nie miał ochoty na bycie czyjąś drugą połówką. Miał dość niemiłe wspomnienia związane z pocałunkami i przytuleniami, a naprawdę nie chciał, by którekolwiek z nich zagościło w jego codzienności kolejny raz.

**********
Witam Was serdecznie. Ja podoba się dwójeczka? Jeśli mam być szczera, mi tak sobie. Mogło być lepiej. Do tego ten tytuł. Eh, szkoda gadać. Ale mam nadzieję, że mimo tego wszystkiego przypadła Wam do gustu. Zarówno treścią jak i długością;)
Kiedy trzeci? Jak go napiszę. Ale najpóźniej za tydzień;*
Dziękuję też wszystkim, którzy skomentowali mojego bloga. To bardzo wiele dla mnie znaczy, naprawdę! Kochani jesteście ♥
Ogólnie biorę się też za One Shota, bo mam trzy pomysły. Jeden pójdzie na konkurs, a dwa... jeszcze zobaczymy. Jednego pewnie opublikuję, ale jeszcze nic nie obiecuję.
To czekam na odzew z Waszej strony miśki! ;**

6 komentarzy:

  1. CUDO!!!!
    León śpiewającym piłkarzem?! No proszę....!!!
    Fran jest w nim zakochana <3333
    Leócesca!!!!!!
    A jednak to był Diego...
    Dieletta!!!!
    Ciekawe co to była za para... Ktoś z bohaterów czy zupełnie obcy ludzie???
    Czekam na next <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ^^
    Leon jest piłkarzem a na dodatek śpiewa,chyba jest kompletnym ideałem :)
    Francesca i Leon niezłe połączenie <3
    Zapraszam do mnie na konkurs z One Shota <3 ----> http://violetta-love-new-story.blogspot.com
    Pozdrawiam ~Madzia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LBA!
    Więcej szczegółów na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hohohoho :*
    No prosze nie myliłam się odwróciłaś trochę rolę i to był Diego :*
    Nawet fajnie :)
    Fran jak jakiś przylizuś hahhah mega :D
    Leon piłkarzykiem ohoohoh :*
    Musże się streszczać bo za 5 minut kończy się mój czas na laptopie :)
    Uroki być siostrą xD
    Więc jesteś w ulubionych jak pisałam i to mega krótki rodział bo no musze już go oddać xD
    No więc :
    Życzę Ci weny i wszystkiego najjj :*
    Pozdrawiam :* Wiki
    P.S Jeszcze wrócę i w odpowiedzi napiszę dalszą część komentarza :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oki jestem :* xD
      Jak pisałam fajny rozdział i ilość szczegółów jest bardzo zaskakująca i bardzo mi się podoba jak będziesz tak dalej pisać to już jestem Twoją fanką xD :*
      Teraz lecę czytać 3 rozdział i go skomentuje bardzo szczegółowo :*
      no to lecę :*

      Usuń